Atrani, Wybrzeże Amalfi

Wybrzeże Amalfi to istny cud natury, a droga, która wzdłuż niego prowadzi tzw. Amalfitana (Strada Stadele 163) to dzieło XIX wiecznej inżynierii. Ten ok. 40 km odcinek zawiera esencję Italii: lazurowe morze z mnogością zatoczek i poukrywanych plaż oraz zalesione wzgórza, upstrzone surowymi skałami. Ludzie dołożyli do tego swoje trzy grosze w postaci pięknej i szalonej architektury oraz tarasów uprawnych. W latach 1832-1850 spięli to wszystko w jedną wstęgę drogi inżynierowie dynastii Bourbonów. Każde z trzynastu leżących na wybrzeżu miast i miasteczek zasługuje na uwagę, w tym miejscu jednak opiszę tylko jedno, które zrobiło na nas największe wrażenie.

Atrani


Od wybrzeża aż po zakręt z różowym domem… „


Dall’entro della costa all’ampia svolta, verde di casa rosa Atrani bianca città d’un tempo e d’ogni giorno è colta dalla sorpresa d’essere …” Alfonso Gatto *

Wieża i kopuły kolegiaty Santa Maria Maddalena od wieków niezmiennie witają podróżnych przybywających do Atrani. Po lewej stronie mamy rysunek holenderskiego grafika M.C.Eschera wykonany w latach 30tych, w środku zdjęcie z 1973 roku , a na końcu zdjęcie wykonane telefonem w grudniu 2024.

Atrani to najmniejsze spośród włoskich miast. Żebyśmy się dobrze zrozumieli – nie chodzi jedynie o miasta leżące na omawianym wybrzeżu. Atrani jest bowiem z obszarem wynoszącym 0,12 km2 najmniejszą gminą w całych Włoszech! Pozostając przy danych encyklopedycznych liczba mieszkańców to 800. Jednak przechadzając się z początkiem grudnia pustymi, cichymi uliczkami mamy prawo w tą liczbę powątpiewać*

Pewnie inaczej jest latem np. 22 lipca, gdy odbywają się uroczystości ku czci patronki miasta św. Marii Magdaleny. Albo gdy w świątecznym czasie ( nam zabrakło dosłownie kilku dni) miasto całkowicie zmienia swój dość surowy , na co dzień, wygląd. (zdjęcie obok: copyright: CDF Photography )

*są to jednak pozory oraz urok zwiedzania po sezonie – wystarczy poszukać zdjęć niemiłosiernie zatłoczonej plaży w miesiącach letnich by zmienić zdanie 😉

Ulokowało się Atrani na skalistym skrawku terenu przy wlocie do Doliny Smoczej (Valle dell Dragone). Również rzeka Dragone, przepływająca przez (a właściwie pod )miastem swoją nazwę wywodzi od smoka. Zainteresowała mnie ta okoliczność aż zacząłem trochę szperać w Internecie i rzeczywiście znalazłem informacje o legendzie opowiadającej o smoku, który niegdyś miał w tej okolicy grasować.

Sercem miasta jest tutaj podobno Piazzetta Umberto I – mały: dlatego piazzetta nie piazza , i dość klaustrofobiczny placyk położony blisko plaży , w cieniu wysokich kamieniczek i wiaduktu. Między łukami tejże budowli , która przywodzi na myśl czasy starożytne ale zbudowano ją na potrzebę drogi amalfijskiej (czyli przypomnijmy wiek XIX n.e.) wpycha się wąski dwu lub trzypiętrowy budynek, którego okna wychodzą z jednej strony na plac, a z drugiej prosto na plażę. Nad mieszkaniami zaś odbywa się się normalny ruch uliczny.

Zatrzymując się na wiadukcie, nawet przelotny turysta może poczuć się jak jeden z mieszkańców, który rano wychodzi z kawą na balkon i zagląda sąsiadom do okien. A panorama miasta jest z tego miejsca niezwykła…

Z prawej strony kościół św. Marii Magdaleny, który wygląda jakby rósł na łukach wiaduktu. Idealnie wkomponowane w zakręt drogi mury kościoła pną się jakimiś nierównymi piętrami, balustradami, schodami w kierunku zielonych, ceramicznych kopuł , rokokowej attyki i ośmiobocznej , barokowej wieży Torre dello Ziro, z której niegdyś, niczym z bocianiego gniazda, wypatrywano zagrożeń.

Średniowieczna zabudowa wzbogacona o renesansowe i barokowe detale zdaje się zaprzeczać prawom fizyki i perspektywy (nic dziwnego , że Atrani stało się inspiracją dla wspomnianego wcześniej Eschera ale o nim więcej za moment). Jakby komuś było mało, nad tym wszystkim przewieszają się groźnie wyglądające skały i piętrzą góry Monte Civita oraz Monte Aureo. Nie tylko nadają dramatyzmu widokowi miasta ale stały się jego częścią; wzniesiono na nich wiele domów, wykuto schody, przejścia etc. Nie jest to co prawda Amalfi, gdzie w plątaninie pasaży i klatek schodowych dosłownie można zabłądzić, muszę jednak przyznać, że jak na tak nieduży skrawek ziemi to ilość zaułków, ślepych uliczek robi wrażenie. Sklepów tu jak na lekarstwo, szkoła, parę knajpek – odwrócenie tego co czeka w sąsiednim mieście – Amalfi lub jeszcze bardziej w Positano.

Na dzwonnicy kolejnego kościoła, ulokowanego w samym centrum Saint Salvador De’ Birecto (początki sięgają X w) rzuca się w oczy duża, biała tarcza. Na pewno nie jest to atrakcja typu praski Orloj ale charakterystyczny zegar od lat służył ludziom, zajmowała się nim nie bez problemów jedna z rodzin i myślę, że warto przeczytać o tym artykuł „W krainie zmarnowanego czasu”**

Takich detali jest tu pewnie znacznie więcej bo ilość domów, które piętrzą się jak stos nieuporządkowanych klocków jest ogromna. Jakby tego mało mamy tu tunel prowadzący do sąsiedniej miejscowości, od której nazwę bierze całe wybrzeże. Tunel przebija się przez to wszystko i co najdziwniejsze, cały ten chaotyczny pierdolnik idealnie komponuje się ze skomplikowaną linią wybrzeża….

Jak na końcówkę grudnia pogoda była niezła jednak światło tego dnia dość kiepskie dlatego umieszczam zdjęcia czarno-białe. Przez przypadek wyszedł efekt podobny do netflixowego serialu


Tylko ci, którzy oddadzą się absurdowi, osiągną to, co niemożliwe. Sądzę, że jest to w mojej piwnicy… Wejdę zaraz na górę i sprawdzę” M.C.Escher

Mauricius Cornelius Escher – holenderski grafik, chyba inżynier. Nie będę udawał, że znam życiorys ale dawno temu dostałem album z jego pracami, i te gdzieś w głowie pozostały. Woda płynąca pod górę jakimiś akweduktami i to w kółko (perpetuum mobile), schody i całe budynki z wypaczoną perspektywą, geometryczne wzory, mozaiki… I tak sobie idziemy przez to Atrani, hałasuje przepływająca pod miastem smocza rzeka, łuszczą się farby, odpadają tynki, szaro i ciemno (choć to niby główna ulica i wieszane są właśnie świąteczne ozdoby). Nagle przy jednej z bram napis „Escher” a w podcieniach wiszą jego grafiki. Poczytałem i okazało się, że mniej więcej 100 lat temu Escher podróżował z żoną po Włoszech i powstało wiele grafik związanych z tym rejonem (choć jak się okaże m.in w Kalabrii nie tylko z tym).

Chodząc po mieście z pewnością odnajdziemy wiele miejsc, które inspirowały artystę. Obok grafika sprzed blisko 100 lat oraz jeden z budynków nieopodal placu.



Poniżej zebrałem kilka z licznych prac Holendra, zwłaszcza te skupiające się wokół Atrani.

atrani escher collage

„Atrani is like a place in a dream that becomes even more dreamlike when you are awake”

To najmniejsze miasto we Włoszech bardzo mi się spodobało, zaciekawiła mnie też historia o smoku, dzięki której powstał pomysł na grafikę. Poniżej moja wersja Atrani:




„Włochy. Niemal stuprocentowy wzrost rezerwacji w Atrani po premierze serialu Ripley” The Guardian

Na koniec rekomendacja serialu Ripley, tak się złożyło że był kręcony w podobnym czasie, a jego stylistyka bardzo przypadła mi do gustu.

Podsumowanie: Wspaniałe miejsce z ciekawą i szaloną architekturą. Zwłaszcza po sezonie nie nastawione na turystów, dzięki czemu dodatkowo można poczuć lokalny klimat. Do tego wspaniałe górskie otoczenie i możliwość wędrowania górami do innych ciekawych lokacji.



Źródła

*Alfonso Gatto Atrani


**W krainie zmarnowanego czasu


*** Galeria prac Eschera


Profil fb przykładowego hotelu z Atrani